niedziela, 28 grudnia 2014

... i po Świętach!

Cześć wszystkim!

     Wydaje mi się, że jeszcze wczoraj latałam za prezentami, a dzisiaj już szykuję się do sylwestra. Czas leci niesamowicie szybko. Jednak pomimo, że święta minęły tak szybko, to zdążyłam wypocząć i nacieszyć się rodziną i przyjaciółmi. Oczywiście cały czas objadałam się jak głupia i nawet boję się pomyśleć, co pokaże waga :) Ponieważ pogoda dzisiaj była piękna, postanowiłam spalić trochę kalorii i wybrać się na zimowy spacer.




     A jeśli chodzi i prezenty, to Mikołaj w tym roku był bardzo hojny (albo po prostu byłam bardzo grzeczna!). Dostałam wszystko, co sobie wymarzyłam, a nawet więcej. Z kategorii kosmetycznej, pod choinką znalazłam upragnioną szczoteczkę do twarzy FOREO, moje ulubione perfumy Disel Loverdose i zestaw z żelem do mycia i mgiełką z Douglasa.


     Już mi smutno, że ten wspaniały czas już minął. Teraz tylko czekać na Sylwestra! Niestety jeszcze nie mam pojęcia, co na siebie nałożę, jak zawsze! A jak Wam minęły święta? Byłyście grzeczne w tym roku? 

Pozdrawiam,
Asia.

wtorek, 23 grudnia 2014

W oczekiwaniu na Święta Bożego Narodzenia.

Cześć wszystkim!

     Wczoraj wieczorem przyjechałam do Polski i muszę przyznać, że dopiero wtedy poczułam prawdziwą przedświąteczną atmosferę! Od razu przebrałam się w wygodne ciuchy i ulubioną bluzę mojego chłopaka, odpaliłam świąteczną playlistę na spotify i zabrałam się za dekorowanie choinki

 

     Mam wrażenie, że wiele osób w moim wieku zapomina, że nie prezenty są najważniejsze, a chwile spędzone z najbliższymi, niekoniecznie rodziną, godzinne rozmowy przy lampce wina, wspominanie starych dobrych czasów i planowanie przyszłych. W prawdzie, ubieranie choinki nie należy do moich ulubionych zadań, ale z dobrym pomocnikiem w postaci mojego chłopaka i nadzorującej mamy poszło wyjątkowo sprawnie i z dużą dawką śmiechu. W zeszłym tygodniu świetnie się bawiłam na imprezie świątecznej ze znajomymi, jutro przyjeżdża rodzina. Uwielbiam ten czas!


 

 


     Jutro pewnie nie będę miała czasu nawet usiąść do komputera, więc chciałabym złożyć Wam życzenia już dzisiaj. Wspaniałych świąt wypełnionych śmiechem i radością, spędzonych bez pośpiechu i codziennych problemów, pachnących choinką i przepysznym jedzeniem! Żebyście pod choinką znaleźli to, czego najbardziej pragniecie i nie mam tu na myśli rzeczy materialnych. A po kolacji, żeby oglądnie Kevina było równie interesujące, jak za pierwszym razem!

Wesołych Świąt,
Asia.



wtorek, 16 grudnia 2014

Lakier na wtorek #7: wydanie świąteczne, czerwień ze złotem.

Cześć wszystkim!

     Święta już za tydzień, a mi wydaje mi się, że mamy dopiero listopad. Wyjątkowo w tym roku nie mogę wprawić się w świąteczny nastrój. Dlatego stwierdziłam, że muszę sobie jakoś pomóc. Na pierwszy ogień poszły paznokcie, które jak napisałam w tytule, pomalowałam na dwa kolory, które są nieodłącznym elementem Bożego Narodzenia: czerwień i złoto!


     Mój wybór padł na czerwień od P2 Grande Dame, który pokazywałam już W KOLORACH LATA, jak widać jest bardzo uniwersalny i w lato przypomina mi kolor truskawek, a na zimę strój świętego Mikołaja. Złoto pochodzi z zeszłorocznej kolekcji limitowanej od Lovley z Rossmanna.



     Jak widzicie, postawiłam na prostotę, malując na złoto tylko palec serdeczny. Jednak pomimo, że końcowy efekt bardzo mi się podoba, to niestety wcale nie spełnił swojego zadania. Ciągle nie czuję świąt! Obiecuję sobie, dzisiaj wieczorem siadam pod kocem z moim kubikiem z reniferem, wypełnionym grzanym winem i oglądam Kevina samego w domu. Jeżeli to mi nie pomoże, to świąt  w tym roku nie będzie!



     A Wy jak prowadzacie  się w świąteczny nastrój? Wszystkie prezenty już kupione? Ja niestety jeszcze nawet nie zaczęłam szukać. Jakie kolory kojarzą się Wam z Bożym Narodzeniem?

Pozdrawiam,
Asia.

sobota, 13 grudnia 2014

Rok bez farbowania: refleksje, zmiany w pielęgnacji + recenzja sprayu rozjaśniającego Go Blonder od Johna Frieda.

Cześć wszystkim! 

     Aż trudno w to uwierzyć, ale 23 grudnia minie równy rok odkąd przestałam farbować włosy. Dużo się w tym czasie zmieniło i nie mówię tylko o stanie mojej czupryny, ale także o podejściu do ''włosomaniactwa''. (Przed przeczytaniem tego postu, polecam zapoznanie się z moimi spostrzeżeniami po czterech miesiąca bez farby KLIK)
     Przede wszystkim zrozumiałam, iż moje włosy istnieją dla mojej przyjemności, a nie na odwrót. Wcześniej chodziłam tylko w koczku, żeby nie zniszczyć końcówek, zarywałam noce, by nie iść spać z mokrymi włosami i nie suszyć ich gorącym powietrzem suszarki i unikałam szczotek, bo przecież falowanym włosom nie wolno. Momentem zwrotnym była dla mnie rozmowa z koleżanką, która strasznie zdziwiona stwierdziła, że w ogóle nie widać wysiłku, który wkładam w pielęgnację i wydawało jej się, iż moje włosy sięgają co najwyżej do ramion (prawdziwa długość to za łopatki). Te słowa uświadomiły mi, że nie po to dbam o włosy, by ciągle chodzić w koczku i podziwiać je tylko kilka krótkich chwil w domu, ale po to by były moją ozdobą na co dzień. W ten sam dzień zmieniłam prawie wszystko, co dotyczyło moich włosów.

    
     Jak pisałam w relacji z 4 miesięcy bez farbowania, z farby przesiadłam się na spray rozjaśniający Go Blonder od Johna Frieda. Gdy tylko moje odrosty stawały się za długie spryskiwałam je nim na mokro, co drugie mycie przez następne dwa tygodnie. Rezultaty przerosły moje najśmielsze oczekiwania, kolor uzyskany w ten sposób niczym nie różnił się od tego farbowanego. Do tego cała fryzura wyglądała jakbym u fryzjera zrobiła coś w stylu ombre przy głowie. Wiele z Was ostrzegało mnie przed destrukcyjnym działaniem owego spray na włosy, ja zauważyłam jedynie delikatne wysuszenie spryskanych partii. Muszę jednak zaznaczyć, że nie suszyłam rozjaśnianych partii suszarką, jak zaleca producent, a pozwalałam im wyschnąć naturalnie.
     Od trzech miesięcy nie używam również sprayu , ponieważ chcę wrócić do naturalnego koloru. Wcześniej chodziło mi tylko o poprawę statu moich włosów.


     Jeżeli chodzi o pielęgnacje, to zmieniło się prawie wszystko. Po pierwsze nie myję już odżywką, bo kompletnie tracę objętość i już na drugi dzień mam na głowie posklejane strąki. Włosy myję co drugi dzień metodą OMO. Pierwsze O to najtańsza odżywka z Balei, później delikatny szampon np. ten o którym pisałam TUTUAJ. Drugie O to jakaś odżywka z łatwo zmywanymi silikonami. Na koniec serum silikonowe na końcówki i spryskanie całych włosów Gliss Kurem. Co weekend oczyszczam włosy szamponem z SLS i nakładam nawilżającą maskę na około 30min.
     Zakupiłam również jedwabna poszewkę na poduszkę, więc często kładę się spać z wilgotnymi, rozpuszczonymi włosami i rano budzę się z idealnym push upem.


     Jak widać na zdjęciach, mój odrost to wielowymiarowy jasny blond, a końcówki bardzo potrzebują podcięcia. Niestety ciągle poszukuję fryzjera, któremu mogę zaufać i bez strachu oddać się w jego ręce.

     Wiem, że jeszcze moje włosy nie są w idealnym stanie i chyba nigdy nie będą, ponieważ nie mam do tego cierpliwości. Przede mną długa droga, do naturalnego koloru i kto wie, czy za jakiś czas znowu mi się nie odmieni. A wy ciągle farbujecie włosy, czy też wracacie do naturalnego koloru? Jak podobał się Wam mój włosowy update? Jeżeli chcecie, żeby takie posty pojawiały się na blogu częściej, piszcie w komentarzach!

Pozdrawiam,
Asia.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Lakier na wtorek #6: P2 a little dream.

Cześć dziewczyny!

     Po długiej przerwie powracam z lakierową serią na blogu. Dzisiaj będzie o kolorze, który wzbudza we mnie miłość i nienawiść i do teraz nie zdecydowałam jeszcze, czy jestem bardziej na tak, czy na nie. Mowa o lakierze marki P2 z serii LAST FOREVER o numerze 016 i niewinnej nazwie 'a little dream'. (PS. Nie zwracajcie na kolor w buteleczce, przez słabe warunki oświetleniowe, a raczej pogodowo-oświetleniowe, kolor lakieru w buteleczce jest przekłamany.)


     Kupiłam go z nadzieję, iż znalazłam dupe Essie Back in the Limo z tegorocznej świątecznej kolekcji. Niestety nic z tego, po nałożeniu wychodzą z niego cieplejsze tony i ponad to jest intensywniejszy od poszukiwanego przeze mnie egzemplarza. Jednak kiedy pierwsze rozczarowanie minęło, okazało się, że na paznokciach mam całkiem ładny kolor, który idealnie wpasowuje się w mój nastrój o tej porze roku.


     Lakier P2 wyposażony jest w grubszy od standardowego pędzelek, który znacznie ułatwia malowanie. Jednak jego formuła pozostawia wiele do życzenia. Łatwo tworzy smugi, jest dość rzadki, a do pełnego krycia potrzeba minimum 3 grubych warstw. Na szczęście szybko wysycha i już po kilku minutach można spokojnie wykonywać prace domowe. Trwałość również oceniam na plus, wytrzymał 3 dni bez odprysków i startych końcówek (dłużej jednego koloru nie noszę). Zmywa się bez problemu, nie przebarwiając płytki paznokcia ani skórek.


     Pomimo, że sam odcień jest dla mnie trochę za ciepły to i tak jestem nim oczarowana. Wcześniej nie nosiłam pudrowych róży na paznokciach i teraz nie mogę zrozumieć dlaczego! Przecież to wygląda cudownie! Gdyby jego aplikacja przebiegała bezproblemowo myślę, że odpuściłabym sobie dalsze szukanie Essie Back in the Limo. Jednak ponieważ teraz chcę również posiadać w swojej kolekcji róż w chłodnej tonacji, muszę szukać dalej.

     Może Wy macie u siebie podobny róż i możecie go polecić? Byłabym bardzo wdzięczna! Nosicie pudrowe i pastelowe róże? Czy tak jak ja wcześniej, unikacie tego typu kolorów? Jestem ciekawa Waszych opinii!

Pozdrawiam,
Asia.

piątek, 5 grudnia 2014

Filofax- czyli uczę się planowania i organizacji czasu.

Cześć dziewczyny!

     Ostatnio pomimo dość sporej ilości czasu wolnego wszystko robiłam na ostatnią chwilę, zaniedbałam bloga, ciągle byłam gdzieś spóźniona, a do egzaminów uczyłam się dzień przed. Stwierdziłam, iż muszę z tym skończyć i znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby mi efektywniej planować i organizować czas. Internet okazał się bardzo pomocny i po głębszym przeanalizowaniu stwierdziłam, iż papierowy, staromodny planner/kalendarz/organizer będzie dla mnie najbardziej odpowiedni.

                                                                                                                                                                 
     Postawiłam na markę Filofax z kilku powodów. Angielski producent oferuje swoje kalendarze w kilku rozmiarach, w zależności od potrzeb. Ja wybrałam rozmiar personal, ponieważ jest wystarczająco duży i mieści wszystkie moje terminy, a jednocześnie na tyle mały i lekki, że mogę mieć go zawsze przy sobie, w torebce.
     Drugim i chyba najważniejszym argumentem było dla mnie to, iż ma on formę segregatora. Dzięki temu mogę łatwo dodać kartkę (np. podczas bardzo aktywnego tygodnia) i równie łatwo ją usunąć (np. zeszły miesiąc) i mieć przy sobie tylko to, czego naprawdę potrzebujemy, bez zbędnych kilogramów. W sieci jest również mnóstwo darmowych wkładów, do samodzielnego drukowania, więc nasz kalendarz możemy niemal całkowicie spersonalizować.


     Na dodatek Filofax oferuje mnóstwo wzorów, kolorów i dodatków do kalendarzy, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Ja mój egzemplarz (Domino Personal) dorwałam w TK Maxxie za około 50zł już z wkładami na rok 2015. Używam go dopiero od około dwóch tygodni i nie wypracowałam jeszcze rutyny i metody planowania, która odpowiadałaby mi najbardziej. Mimo to już zauważyłam efekty, mam więcej czasu dla siebie i po raz pierwszy projekt oddałam w  pierwszym terminie, a nie jak zawsze w ostatnim. Myślę, że za około 2/3 miesiące będę mogła więcej napisać o efektach i metodzie planowania, którą wypracuję.


     Słyszałyście już o Filofaxie? Może same używacie? Jeżeli nie, to w jaki sposób organizujecie  swój czas? Jestem wdzięczna na wszystkie wskazówki, które pomogą mi planować jeszcze efektywniej!

Pozdrawiam,
Asia.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Nowości Alterry: emulsja oczyszczająca i krem na noc z winogronem i białą herbatą.

Cześć dziewczyny!

     W blogosferze niedawno głośno było o promocji 1+1 na kosmetyki kolorowe, jednak mnie nic nie skusiło (kosmetyczna abstynencja, o której wspominałam już w poprzednim poście). Zainteresowały mnie jednak dwa nowe produkty Alterry. Mowa o emulsji oczyszczającej z granatem BIO i kremem na noc z winogronem i białą herbatą. Obu produktów używam już od około miesiąca i wydaje mi się, że mogę już coś o nich napisać.


     Zacznę od kremu na noc, którego posiadam trochę dłużej. Na opakowaniu napisano, iż przeznaczony jest o cery odwonionej. Zawiera hydrokompleks z kwasem hialuronowym, który ma nawilżyć, ekstrakt z białej herbaty zahamować starzenie, a olej z pestek winogron wygładzić skórę. Na pierwszy rzut oka, skład bardzo przyjemny, jednak uwaga na alkohol, który znajduje się już na 3 miejscu. Mi jednak nie robi on krzywdy, więc nie przeszkadza mi to.
     Krem nakłada się bardzo przyjemnie, ma świeży zapach (nie umiem go dokładnie określić, jednak najbardziej przypomina mi świeczki o zapachu białej herbaty), nie bieli i dość szybko się wchłania. Dość mocno się po nim błyszczę, ale to krem na noc, od którego nie oczekuję matowego wykończenia. Pomimo dość mocnego nawilżenia, nie przyspieszył przetłuszczania się cery w ciągu dnia.
     A teraz najważniejsze, czyli działanie! Krem świetnie nawilżył moje wysuszone policzki, nie przetłuszczając skóry w przeklętej strefie T. Działania wygładzającego i spowalniającego starzenie nie zaobserwowałam, ale wydaje mi się, że na takie efekty muszę jeszcze poczekać. Może jak zużyję całą tubkę, to coś zauważę. Myślę, że to świetny produkt, za niską cenę (około 10zł). Zdecydowanie polecam, jeżeli szukacie porządnego nawilżacza na noc.

     Emulsja oczyszczająca z granatem BIO przeznaczona jest do cery bardzo suchej. Takowej posiadaczką nie jestem, jednak produkt i tak świetnie się u mnie sprawdza. Ma on postać białego, dość rzadkiego kremu, o zapachu bardzo podobnym o słynnej odżywki do włosów z granatem. Można ją stosować na dwa sposoby: na sucho, ścierając płatkiem kosmetycznym i na mokro, po prostu myjąc nim twarz.
     Ja używam jej do porannego oczyszczania twarzy, na dwa sposoby, w zależności na co mam ochotę i czas. W obu przypadkach spisuje się bardzo dobrze, oczyszcza, nie wysuszając, wręcz nawilżając, jakby się uprzeć, mogę pominąć krem na dzień. Wiem, że wiele z Was próbowało zmywać emulsją makijaż, niestety z marnym skutkiem. Ja nawet się tego nie podjęłam, ponieważ nie w tym celu ją kupiłam,
     Podsumowując jest to dobry produkt do delikatnego oczyszczania cery w niskiej cenie (około 10zł). Jeżeli jednak szukacie czegoś do zmywania makijażu lub oczyszczania twarzy z całodziennych zanieczyszczeń, raczej powinnyście poszukać czegoś innego.


     Alterra spisała się na medal, wprowadzając na rynek oba produkty. Jestem mile zaskoczona, szczególnie, iż wcześniej zraziła mnie do siebie swoimi produktami do włosów, które w moim przypadku im po prostu nie służą.
     A Wy testowałyście już te nowości? Jakie są Wasze opinie?

Pozdrawiam,
Asia.

piątek, 21 listopada 2014

Suche szampony Batiste: podejście drugie.

Cześć dziewczyny!

     Rzadko tu bywam, ale wynika to z mojego kosmetycznego postanowienia: pozbycia się zapasów! Zużywam więc wszystko, co mam w domu ( i już pojawiło się na blogu), nie kupując żadnych nowości (mam na myśli dublujące się produkty). Bardzo mi z tym dobrze, mój portfel zaczął również odczuwać różnice i jak na razie nie chcę tego zmieniać. Ale teraz do rzeczy!
     Zaczął się nowy semestr, więc znowu nie mam na nic czasu, a już w zupełności na codzienne mycie włosów. Odkąd przestałam je farbować (grudzień 2013) nie mogę dojść do ładu z regularnością mycia. Czasem już na drugi dzień moje włosy wyglądają nieświeżo (co nigdy im się nie zdarzało, nawet w gimnazjum przed farbowaniem). Zaczęłam szukać pomocy w odżywkach i wcierkach, które rzekomo miały przedłużać świeżość, jednak nie przyniosły one zamierzonego efektu. Pozostało mi już tylko ratowanie się suchymi szamponami.


     Wcześniej używałam już produktów z Balea, jednak strasznie podrażniały mi skalp, a o zawodzie z moim pierwszym szamponem od Batiste możecie poczytać TUTAJ KLIK. Niestety z przyczyn niezależnych ode mnie, o których pisałam już wyżej, musiałam dać tym produktom drugą szansę. Wolałam już nie ryzykować i najpierw sięgnęłam po miniaturkę wiśniowego Batiste. I to był strzał w 10! Odświeża, nie przesuszając skóry głowy, przyjemnie pachnie, a po delikatnym wyczesaniu biały osad znika i mogę całkowicie zapomnieć, że go używałam. Do tego jeszcze duzy plus za wersje w malym opakowaniu. Dużo podróżuje i nie chce mi sie wozić ze sobą dodatkowych kilogramów. Miniaturkę tego szamponu wrzucam więc do torebki i mogę odświerzyć fryzurę nawet w podróży.
     Nie wiem czy mogę od suchego szamponu wymagać czegoś więcej. Teraz rozumiem czym zachwyca się cała blogosfera i mam chrapkę na inne warianty zapachowe.


     Z czystym sercem mogę polecić Wam suche szampony od Batiste (a przynajmniej ich wiśniowego brata). Myślę, że szczególnie teraz, gdy zaczyna się sezon na czapki, jest to dobry okres na wypróbowanie tych produktów. Używałyście już szamponów Batiste? Którą wersje możecie jeszcze polecić?
Pozdrawiam,
Asia.

sobota, 6 września 2014

Kolory lata.

Cześć dziewczyny!

     Jak w przypadku każdej pory roku i na lato mam swoje ulubione kolory lakierów do paznokci. Niestety dobiega ono właśnie końca i z tego powodu postanowiłam zrobić małe podsumowanie. W tym roku królowały jasne, optymistyczne odcienie. Oczywiście w ciągu lata nie ograniczałam się tylko do tych trzech kolorów, ale to one zdecydowanie najczęściej gościły na moich paznokciach.


     ESSIE Fashion Playground idealna mięta z delikatnym shimmerem (który moim zdaniem jest jedyną różnicą pomiędzy nim a Mint Candy Apple, jakby komuś nie udało się kupić). Z aplikacją nie ma problemu, jednak do pełnego krycia potrzeba 3 warstw. Najbardziej lubię go na krótkich paznokciach.


     Models Own Beach Bag neonowo-pastelowa (?) pomarańcz, która wspaniale podkreśla opaleniznę, szczególnie na zdjęciach bardzo zwraca na siebie uwagę. Sam lakier ma wykończenie satynowe, ale na zdjęciu pomalowałam go jeszcze topem, bo błyszczący bardziej mi się podoba. Z aplikacją i trwałością nie ma najmniejszego problemu.


     P2 Grande Dame to soczysta, truskawkowa czerwień. Nie jestem wielką fanką czerwonych lakierów, jednak w tej zakochałam się od pierwszego pomalowania. Wygląda fenomenalnie na krótkich, jak i na długich paznokciach. Aplikacja banalna, trwałość bardzo dobra, jak u wszystkich lakierów p2 z serii volume gloss.


     A na stopach zdecydowanie rządziła biel! Nosiłam ją praktycznie przez całe lato, bo pasuje do wszystkiego i świetnie wygląda do moich ukochanych czerwonych sandałków.


     Moje wakacje własnie dobiegły końca, wróciłam ze słonecznej Barcelony i zaraz zabieram się do obowiązków. Jak minęło Wam lato? Na jakie kolory postawiłyście w te wakacje?

Pozdrawiam,
Asia.

sobota, 30 sierpnia 2014

Czysta cera z peelingiem enzymatycznym z Organique.

Cześć dziewczyny!

     Tak jak obiecałam, poświęcam całą notkę, mojemu ostatniemu odkryciu a mianowicie peelingowi enzymatycznemu z ziołami od Organique (o którym mogłyście poczytać już TUTAJ).
     Produkt zamknięty jest w plastikowym słoiczku o pojemności 100ml i kosztuje 76zł, co może przerazić. Jednak jest on na prawdę wydajny i spokojnie wystarczy na około 25 razy, co daje nam około 3zł na jedno użycie.


     Używam go zgodnie z instrukcją, a więc nakładam go na oczyszczoną skórę na jakieś 5min i po tym czasie przez krótką chwilę masuję twarz zwilżonymi dłońmi, po czym spłukuję. Chwilę po nałożeniu czuję delikatne mrowienie i rozgrzanie cery, ale jest to zupełnie normalne, jak informuje nas producent na opakowaniu. Zdarzyło mi się potrzymać go na twarzy trochę dłużej, nawet do 20min i nie zauważyłam żadnych negatywnych efektów. Chwilę po zabiegu skóra jest delikatnie zaczerwieniona, jednak po około 20 minutach wszystko wraca do normy.


     A teraz o najważniejszym, czyli efektach! Moim zdaniem są fenomenalne. Wraz z odstawieniem peelingów mechanicznych, ciężko było pozbyć mi się wągrów z nosa i żadne plasterki ani cuda na kiju nie dawały sobie z nimi rady. Na szczęście przyszedł mi z pomocą właśnie on! Już po dwóch użyciach nieproszeni goście z mojego nosa zniknęli. 
     To samo tyczy się reszty twarzy, która jest bardzo dobrze oczyszczona i nie tęsknię już za jego mechanicznymi braćmi. Peeling nakładam maksymalnie dwa razy w tygodniu, co pozwala utrzymać moją cerę w czystości i pozbyć się zatkanych i rozszerzonych porów.
    Zdecydowanie polecam go wszystkim, szczególnie nowicjuszom, jeśli chodzi o takie peelingi, ponieważ nie można zrobić sobie nim krzywy. A tutaj mały bonusik:


     A jakie są Wasze doświadczenia z tego typu produktami? Wolicie peelingi enzymatyczne czy mechaniczne? Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania!

Pozdrawiam,
Asia.

PS. Serdecznie zapraszam Was na mojego instagrama, gdzie ostatnio udzielam się trochę częściej niż tutaj (co oczywiście mam zamiar zmienić). Właśnie jestem w na wakacjach w Barcelonie i jeżeli chciałybyście mnie pośledzić to klikajcie:


Instagram


wtorek, 12 sierpnia 2014

Włosowe inspiracje #9.

Cześć dziewczyny!

     Już od dawna nie wstawiałam tu żadnych inspirujących obrazków, czas to zmienić! Oto kilka motywacji:







     Ja moją wymarzoną długość już osiągnęłam, teraz muszę tylko znaleźć dobrego fryzjera, żeby odpowiednio mnie podciął, bo włosy wcale nie chcą mi się układać. A jak Wam idzie zapuszczanie?

Pozdrawiam,
Asia.

piątek, 8 sierpnia 2014

Sierpniowe zakupy z Polski (rosyjskie kosmetyki + Ziaja).

Cześć dziewczyny!

     Jak już pisałam, trzydziestego lipca skończyła mi się sesja i w końcu mogłam zaczynać wakacje! Wróciłam do Polski i z tej okazji pozwoliłam sobie trochę poszaleć i uzupełnić moje kosmetyczne zapasy.


     Skończył mi się wszystkie dobrodziejstwa do włosów, więc pierwsze co zrobiłam, to złożyłam zamówienie w jednym z internetowych sklepów z rosyjskimi kosmetykami. Kilka dni później paczka była u mnie, a w niej:


Od lewej:
Apteczka Agafii, Aktywne serum ziołowe na porost włosów- 7 ziół, prowitamina B5, drożdże piwne, papryczka chili zamówiłam, bo rzepa z Joanny trochę już mi się znudziła i postanowiłam wypróbować coś nowego.
Love2Mix szampon nawilżający do suchych włosów mam nadzieję, że będzie sprawował się równie dobrze jak jego regenerujący brat, o którym pisałam TUTAJ. Pachnie równie wspaniale!
Love2Mix maska odżywcza do zniszczonych włosów jak widać zakochałam się w tej firmie i mam zamiar wypróbować wszystkie jej produkty!
Love2Mix maska nawilżająca do suchych włosów.
Love2Mix maska do wszystkich typów włosów stymulująca wzrost.
Olejek do włosów Agafii odżywczy, bo olejków do włosów nigdy za dużo!
Glinka biała anapska to moja pierwsza przygoda z glinkami, jestem bardzo ciekawa, czy będzie z tego miłość. Na opakowaniu napisane jest, że można stosować ją również na włosy, muszę koniecznie tego spróbować!
Organic Shop maska do włosów awokado i miód skusiła mnie miodem i awokado. To i to uwielbiam, więc stwierdziłam, że moje włosy też muszą!

     Od razu po przyjeździe zawędrowałam na stoisko Ziaji. Dostałam oczopląsu i w sumie nie wyszłam z dokładnie tymi rzeczami, które chciałam kupić, ale zawsze mogę tam zajść jeszcze raz.


     Używałam już kosmetyków rożnych firm, ale jeżeli chodzi o opalanie i ujędrnianie to Ziaja, jest zdecydowanie najlepsza! Co roku w sezonie letnim smaruję się masłem kakaowym przed i po kąpielach słonecznych , dzięki czemu opalenizna jest od razu brązowo i utrzymuje się jeszcze długo po zakończeniu wakacji.
     W przypadku ujędrniania seria rebuild nie ma sobie równych, chciałam jeszcze kupić to czarne serum, jednak skusiły mnie nowości i do domu pojechało ze mną serum antycellulitowe z serii multi modeling, czas pokaże, czy równie dobre.
     Z serii liście manuka chciałam dorwać pastę do głębokiego oczyszczania, ale ta oczywiście była wyprzedana, na szczęście żel do mycia twarzy jeszcze był! A płyn micelarny ulga dostałam w gratisie, bardzo miło z ich strony, z wielką chęcią go przetestuje.

     Chyba trochę przesadziłam, ale musiałam sobie jakoś wynagrodzić długie godziny ślęczenia nad książkami, a nic tak nie poprawia humoru jak nowe kosmetyki! Znacie te produkty? A jak Wy wynagradzacie sobie zdane egzaminy?

Pozdrawiam,
Asia.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Nowości w pielęgnacji moich włosów.

Cześć dziewczyny!

     Tak jak obiecałam, dzisiaj kolejny post z nowościami. Dzisiaj chodzi o produkty do włosów. Tak jak pisałam jakiś czas temu TUTAJ przestałam farbować włosy. W wyniku tego schemat pielęgnacji mojej czupryny trochę się zmienił. Szykuję na ten temat oddzielnego posta, który ukaże się niedługo. Dzisiaj opiszę tylko nowości.


     Yves Rocher odżywka odbudowująca z olejkiem Jojoba to mój ratunek na upalne dni. Moje włosy bardzo się nie lubią z wysoką temperaturą i ostatnio strasznie się puszą. Na ratunek przychodzi mi właśnie ona! Włosy po niej są miękkie, błyszczące, a loki sprężyste. Dawno już nie natrafiłam na produkt do włosów, który by mnie aż tak pozytywnie zaskoczył. Jedyną wadą jest to, iż jest mało wydajna, ale nie kosztuje dużo (około 12zł), więc można przymknąć na to oko.

     Love2Mix Organic z szampon regenerujący z efektem laminowania, o którym głośno było na blogach już dawno temu, na mojego dotarł dopiero teraz. Musze potwierdzić wszystkie pozytywne opinie, które o nim czytałam! Ten szampon jest fenomenalny. Jeszcze nigdy nie miałam delikatnego szamponu (mowa tu o szamponach bez SLS), który się tak świetnie pieni. Bardzo fajnie oczyszcza, nie wysuszając przy tym końcówek i nie podrażniając skalpu. I do tego jak pachnie! Jeżeli szukacie czegoś, do codziennego mycia, musicie koniecznie dać mu szansę!

     Uff! Znowu mnie tu nie było, ale sesja już za mną! Właśnie zaczynam długie wakacje i mam nadzieję, że moja systematyczność w pisaniu notek trochę się poprawi. Miałyście już styczność z produktami opisanymi powyżej? Jaka jest Wasza opinia? 
Pozdrawiam,
Asia.

wtorek, 8 lipca 2014

Nowości pod moim prysznicem.

Cześć dziewczyny!

     Oto kolejny post z cyklu "nowości". Dzisiaj będzie o tym, co nowego słychać pod moim prysznicem. Dość monotematycznie, ponieważ wszystkie produkty są od Balei, ale cóż zrobić, kiedy ta niemiecka marka co kilka miesięcy wprowadza do asortymentu nowe produkty w zaskakująco niskich cenach.


     Balea balsam pod prysznic do bardzo suchej skóry, to po po prostu balsam do spłukiwania. Pierwsza na rynek wprowadziła tego typu produkt chyba Nivea i od tamtego czasu prawie każda marka ma go w swoim asortymencie. Nie używałam balsamów innych firm, więc nie mogę porównać, ale ten sprawuje się fajnie. Dzięki niemu mogę ograniczyć balsamowanie i nie muszę czekać na wchłonięcie przed nałożeniem piżamy. Na pewno nie zastąpi on zwykłego balsamu, ale przedłuży czas pomiędzy kremowaniem. No i do tego, idealnie zastępuje piankę do golenia!
     Balea żel do mycia z solą z Morza Martwego o zapachy trawy cytrynowej wspaniale orzeźwia i rozbudza w upalne dni. Używam go głównie rano, dzięki czemu z pod prysznica wychodzę jak nowo narodzona. Nie wysusza skóry, a zapach długo się na niej utrzymuje. Moim zdaniem, jeden z fajniejszych żeli na lato.
     Balea kremowy olejek/żel do mycia o zapachu brzoskwiniowym to nic innego ja odmienna wersja zapachowa moich ulubieńców, o których pisałam TUTAJ KLIK. Żele z tej serii to zdecydowanie moje ulubione mazidełka do mycia. A ta wersja pachnie po prostu obłędnie!


     Proszę powiedzcie, że nie tylko ja muszę mieć pod prysznicem wybór minimum 4 różnych żeli, bo inaczej wydaje mi się, że nie mam się czym umyć? Każdy żel na inną porę dnia? Słyszałyście już o tych produktach? Ja tymczasem wracam do nauki!

Pozdrawiam,
Asia.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Nowości w mojej kosmetyczce.

Cześć dziewczyny!

     Dawno mnie tu nie było! Nie będę usprawiedliwiać się brakiem czasu, ponieważ to nie był główny powód, dla którego zawiesiłam na krótką chwilę pisanie. Nie miałam po prostu weny i stwierdziłam, że nie ma co pisać na siłę. Teraz kiedy nagle mnie natchnęło i w głowie mam natłok tematów na nowe notki, to mam sesje! Takie moje szczęście. Z tego powodu przygotowałam parę krótkich notek o kilku nowościach, które pojawiły się u mnie w minionym czasie. Zaczynamy od kosmetyków do twarzy!



     Vichy Capital Solei SPF 30 matujący krem do skóry wrażliwej, mieszanej i tłustej. Jak co roku w okresie letnim zabezpieczam się przed słońcem. W tym roku postanowiłam zainwestować w bardzo zachwalany filtr do twarzy do Vichy. Używam go już od około dwóch tygodni i sprawuje się świetnie! Nie bieli, nie zapycha i nie błyszczę się po nim nawet po 5 godzinach od aplikacji (to mój osobisty rekord). Niestety nie wiem dokładnie jak z tą ochroną, ponieważ nie miałam jeszcze okazji się opalać, ale na pewno dam znać!
     Receptury Babuszki Agafii serum do twarzy przedłużenie młodości do 35 lat zamówiłam ze względu na mnóstwo pozytywnych opinii, mnie jednak aż tak nie zachwyciło. Serum ma postać białego płynu, nie jest ani za rzadkie, ani za gęste, łatwo rozprowadza się po twarzy. Używam go regularnie na noc już prawie miesiąc i nie zauważyłam obiecywanych efektów. Cera nie jest promienista ani bardziej odżywiona. Jedynie delikatnie wzmacniała efekt nawilżenia w połączeniu z kremem. Do tego teraz doszły problemy z jego wydobywaniem, ponieważ pipeta nie sięga do samego dołu. Nie mogę się doczekać, kiedy się skończy.
     Garnier płyn micelarny 3w1 zastępuje mi mój ulubiony płyn z Biedronki i muszę się przyznać, że nie widzę między nimi żadnej różnicy! A ponieważ do Biedronki mi nie po drodze, to pewnie przerzucę się na ten z Gariera. Robi wszystko, co producent obiecuje na opakowaniu, czyli usuwa makijaż, oczyszcza i koi.


     Organique peeling enzymatyczny z ziołami to odkrycie ostatnich miesięcy! Jest fenomenalny! W prawdzie nie mam zbyt dużego doświadczenia z peelingami takiego typu (próbowałam jedynie dwóch), ale wątpię, że istnieje coś lepszego! Moja cera dawno nie była tak dokładnie oczyszczona (nawet kiedy jeszcze używałam peelingów mechanicznych), a pory tak zwężone! Tak go lubię, że szykuję dla niego oddzielny post.


     Fajnie, że ze mną ciągle jesteście, nawet, kiedy nie piszę regularnie. Bardzo Wam za to dziękuję! Ja wracam do książek, bo egzaminy już za dwa tygodnie. A jak tam u Was sesja? Już wszystko pozaliczane? Jeżeli jeszcze nie, to trzymam za Was kciuki!
     Znacie produkty, o których dzisiaj pisałam? Miałyście okazję ich używać? Jestem ciekawa Waszych opinii!

Pozdrawiam,
Asia.

piątek, 25 kwietnia 2014

4 miesiące bez farbowania włosów i co dalej? John Frieda Go Blonder spray rozjaśniający włosy.

Cześć dziewczyny!

     Nie pisałam o tym jeszcze na blogu, ale pod koniec grudnia postanowiłam przestać farbować włosy. Powodów było kilka, denerwowało mnie, że co miesiąc muszę użerać się z odrostami i końcówki po każdym farbowaniu (mimo, że farbę trzymam tylko na odrostach) i tak wyglądały jak siano. Do tego włosy przez pierwszych parę dni wypadały garściami. Powiedziałam więc, dość i oto efekty:


     W sumie najgorzej fryzura wyglądała po około miesiącu. Wtedy kontrast pomiędzy odrostami, które miały około 1cm a resztą włosów był na prawdę widoczny pomimo, że jak widać, na zdjęciach mój naturalny kolor jest dość jasny.


     A jakie zmiany zauważyłam poza tymi wizualnymi? Po pierwsze włosy przetłuszczają się trochę szybciej i co gorsza, szybciej wyglądają na nieświeże (odrost jest zdrowy i błyszczący, a błysk +ciemniejszy kolor wygląda jakbym nie myła głowy od tygodnia), do tego fryzura szybciej staje się przyklapnięta i traci na objętości. Kiedyś delikatnym szamponem myłam włosy raz na dwa/trzy tygodnie (na co dzień mycie odżywką), teraz muszę to robić co tydzień inaczej włosy nie domywają się.


     Z pozytywów zauważyłam, że moje końcówki na prawdę odżyły, a stan włosów zdecydowanie się polepszył. Jednak nie jest to tak duża zmiana, na jaką liczyłam. Myślałam, że zaprzestanie farbowania w znacznym stopniu poprawi kondycję moich włosów, a nie delikatnie ją poprawi. Chociaż może to za krótki okres żeby już wydawać takie opinie?


     Mimo wszystko, postanowiłam, iż nie chcę rezygnować z jasnego blondu. Poszperałam i znalazłam spray rozjaśniający włosy od John'a Frieda. Opinie na jego temat są mieszane, ale ja postanowiłam dać mu szanse. Producent pisze, iż należy używać go na czyste, wilgotne włosy, nie spłukiwać i pozostawić do wyschnięcia. Tak też mam zamiar go stosować.


     Efektami po około 10 użyciach na pewno pochwalę się na blogu. Jestem ciekawa, czy będzie równie wyniszczający jak farba. A Wy używałyście już tego sprayu rozjaśniającego? A może macie jakieś inne sposoby na delikatne rozjaśnienie odrostów?

Pozdrawiam,
Asia.