piątek, 22 listopada 2013

W malinowym chruśniaku... z The Body Shop.

Cześć dziewczyny!

     Balsamy z TBS są mi zupełnie obce. Z tego co pamiętam, miałam jeden, chyba grejpfrutowy, ale to było już tak dawno temu, że nie mogę o nim nic powiedzieć, poza tym, że ładnie pachniał. Odstraszała mnie głównie cena, ponieważ 80zł za 200ml balsamu, to dla mnie lekka przesada. Jednak jakiś miesiąc temu w berlińskim TBS trafiłam na wyprzedaż i limitowane zapachy na lato, można było dostać już za 10 euro. Pomimo, że to dla mnie, biednej studentki i tak dużo, to jednak po odkręceniu wieczka i powąchaniu jego zawartości, musiał być mój! I do tego jeszcze to przepiękne opakowanie z soczystą malinką na wieczku... A o czym mowa? O malinowym maśle do ciała.


     Po pierwsze zapach! Już po chwili od odkręcenia wieczka dociera do mnie jego przepiękny, intensywny, naturalny(!), trochę kwaśny malinowy zapach. Przypomina mi on bardzo (zapach) sok malinowy mojej mamy, więc od razu ma myśl przywodzi miłe wspomnienia. Po wsmarowaniu w ciało, traci na intensywności, jednak ciągle można go wyczuć na skórze przez cały dzień.


     Po drugie konsystencja! Ze względu na to, iż na pierwszych miejscach w składzie znajduje się masło kakaowe i shea, balsam w słoiku jest dość twardy (i na zdjęciach przypomina mi budyń malinowy, czy tylko ja to widzę?), jednak w kontakcie z ciałem, rozgrzewa się i topi, przez co bez problemów daje się wmasować. Wchłania się dość szybko, jak na tak dobrze nawilżający produkt i już po kilku chwilach od aplikacji można spokojnie się ubierać.


     Po trzecie działanie! Nie mam wyjątkowo suchej skóry, ale w zimie moje nogi wymagają szczególnej uwagi, ponieważ lubią się łuszczyć. To masło zwalczyło mój problem całkowicie. Smaruję się nim mniej więcej, co trzeci dzień i to mi w zupełności wystarcza, by nie towarzyszyło mi uczucie ściągnięcia i suchości. 


     Podsumowując jestem bardzo zadowolona z tego zakupu, jednak ciągle nie zmieniłam zdania, iż 80zł za masło do ciała to trochę za dużo. Myślę, że na pewno wypróbuję inne wersje zapachowe, jednak poczekam na kolenją promocję.

     A Wy miałyście już do czynienia z masłami do ciała z The Body Shop? Uważacie, że są warte swojej ceny? Czekam na Wasze opinie!

Pozdrawiam,
Asia.


17 komentarzy:

  1. Cudnowności! Może to i dobrze, że zapach trac na intensywności, gdy się go nałoży, bo dzieki temu nie jest męczący :) mojej skórze też przydałoby się nawilżenie, ale jednak trochę to kosztuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skuszę się kiedyś na masło tej firmy.
    Imponują mi zapachem, który trzymuje się na skórze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja uwielbiam masła z TBS.
    Właśnie zdekowałam kakaowe.
    Teraz w użyciu mam wersję kokosową :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojj na pewno zapach powala na kolana.

    OdpowiedzUsuń
  5. jakoś nie bardzo przekonuje mnie do siebie ta firma...

    OdpowiedzUsuń
  6. marzy mi się masło z TBS i kiedyś na pewno będzie moje :-)
    uwielbiam owocowe zapachy w kosmetykach i podejrzewam, że ta malinka by mi odpowiadała bardzo bardzo :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. z chęcią bym wypróbowała, ale cena zdecydowanie za wysoka ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja bym wypróbowała ze względu na sam zapach, uwielbiam maliny! A konsystencją faktycznie przypomina budyń waniliowy. Zostałaś przeze mnie otagowana, zapraszam w wolnej chwili:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyjemny blog ciekawe informacje pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw komentarz! Twoje słowa sprawiają mi radość! Czytam wszystkie komentarze i staram się odpisywać na bieżąco.