piątek, 28 września 2012

Zastępcy Isany z olejkiem babassu.

Cześć dziewczyny!
     Nie pisałam już chyba od dwóch tygodni, bardzo was za to przepraszam, jednak miałam pewne kłopoty z mieszkaniem w Berlinie, ale teraz mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze.
     Jak już wszystkie bloggerki pewnie wiedzą, ze sklepów zniknęła słynna Isana wygładzająca odżywka z olejkiem Babassu. W Niemczech niestety też już jej nie zastałam, dlatego postanowiłam poszukać czegoś na jej zastępstwo. Moje poszukiwania ciągle trwają, a dzisiaj pokażę co już wypróbowałam + mój pierwszy suchy szampon!


      Pierwszy produkt, który wpadł mi w oko jest to Balea odżywka do włosów farbowanych z olejem kokosowym i kwiatem Tiare (szukałam i nie mogłam znaleźć polskiej nazwy, może wy znacie?). 


Zwróciłam na nią uwagę, ze względu na całkiem przyjemny skład, z behentrimonium chloride na samym początku. Zauważyłam jednak isopropyl palmitate, który tworzy warstwę okluzyjną, przez co nie nadaje się do nakładania na skalp i również do mycia włosów.


Jednak jako codzienna odżywka, spełnia swoje zadanie, dostępna w DM-ach za 0,95 euro za butelkę!


      Będąc na zakupach w REWE (tani market w Niemczech) wypatrzyłam to cudeńko. Za 0,65euro dostajemy butelkę odżywki z kreatyną i jedwabiem. Muszę powiedzieć, iż nie spodziewałam się tak dobrego składu w firmowym produkcie!


Kreatyna na trzecim miejscu! Niestety moje włosy są po niej bardzo napuszone. Jednak używam jej teraz na końcówki jako odżywkę b/s i w tej roli sprawuje się świetnie!


      Natomiast ten produkt z REWE mnie urzekł! Jest to maska do włosów suchych z pantenolem. Patrząc na skład powiedziałabym, iż jest to przeciętniak, jeśli chodzi o maski.


Ale moje włosy ją pokochały! Są po niej gładkie, błyszczące i bardzo delikatne w dotyku. Wydaje mi się, że jest to zasługa silikonów w składzie, ale narzekać nie będę, bo są to silikony zmywalne delikatnymi detergentami.

      No i głośno zapowiedziany, mój pierwszy suchy szampon! Balea suchy szampon do każdego rodzaju włosów świeżość + objętość.


      Nie mam doświadczenia z takimi produktami, więc praktycznie nie mogę powiedzieć jak wypada na tle innych, jednak spełnia obietnice dotyczące świeżości i objętości. Doskonale unosi włosy u nasady, utrzymując je w tej pozycji przez cały dzień. Jednak strasznie trudno go wyczesać, czy ze wszystkimi suchymi szamponami jest taki problem?


Uff! Ale długaśny post!
A wy czym zastąpiłyście Isane z olejkiem babassu? Jakie macie doświadczenia z suchymi szamponami? Koniecznie napiszcie w komentarzach!

Pozdrawiam,
Blond and wavy.

piątek, 14 września 2012

Balea płyn do demakijażu oczu i chusteczki odświeżające.

Hej dziewczyny!
     Tak jak obiecałam, dzisiaj recenzja płynu do demakijażu oczu z Balea i przy okazji, krótka wzmianka o chusteczkach oczyszczająco-odświeżających tej samej firmy.


     Zacznę od chusteczek, na których bardzo się zawiodłam. Balea Young chusteczki oczyszczające z koktajlem witaminowym do każdego typu cery. Producent na opakowaniu obiecuje nam, iż produkt orzeźwia, oczyszcza a nawet zmywa wodoodporny makijaż. Ja kupiłam je jako pierwszy krok w wieczornym oczyszczaniu twarzy. Niestety chusteczki sobie nie poradziły. Ledwo zmywały podkład i cienie z oczu do tego bardzo podrażniały moją cerę, która wcale wrażliwa nie jest. I chciałam napisać, iż nigdy nie używam produktów wodoodpornych! Nie próbowałam nimi zmywać kredki czy eyelinera, bo chyba musiałabym sobie oczy wydłubać, żeby tymi chusteczkami doczyścić twarz. Nie mam pojęcia, jak producent wymyślił, iż będą one zmywały makijaż wodoodporny! Jedyny ich zaleta to bardzo ładny zapach, owocowy. Jednym słowem BUBEL.

     Teraz przejdźmy do recenzji płynu do demakijażu oczu Balea z aloesem. Jak obiecuje producent płyn jest bez olejków i nie pozostawia na skórze tłustej warstwy, co od razu bardzo mi się spodobało. Zapakowany jest w małą, odkręcaną buteleczkę z otworem, z którego wylewa się dokładnie tyle produktu ile jest nam potrzebne. Płyn jest przezroczysty o orzeźwiającym zapachu!  Oto jak działa:


Od góry (żaden z tych produktów nie jest wodoodporny!):
-tusz do rzęs,
-kredka do oczu,
-eyeliner.















Przetarcie numer 1:


Przetarcie numer 2:


I przetarcie numer 3:


     Chciałam zaznaczyć, iż przecierałam skórę delikatnie, tak jak robię to, gdy zmywam makijaż oczu. Jestem bardzo mile zaskoczona tym produktem, ponieważ skutecznie usuwa make up, nie szczypie, nawet gdy dostanie się do oka i nie powoduje też efektu "zamglonych oczu". 
     Jedyne co mogę mu zarzucić, to jest mało wydajny, ale za cenę 1,5euro za buteleczkę, można mu to wybaczyć :)


     A poza tym, już drugi lakier z Essence muszę wywalić, bo nie nadaje się do użytku: pozostawia smugi i bąbelki, nie da się go równomiernie rozprowadzić mimo, że lakier jest nowy... Zrobiłam więc małe śledztwo i okazało się, iż oba lakiery pochodzą z tego samego Douglasa (o pierwszym pisałam w DENKU), więc muszą je tam źle przechowywać.

     Jestem teraz za zakupowym odwyku i kupuję tylko to, co wyrzucam, więc od razu pobiegłam do sklepu:

     
Wymieniłam essence 95 wanna be your sunshine na limitkę cherry blossom girl 01 fortune cookie, który jest przepięknym musztardowym kolorem, idealnym na jesień!


Jak wam mijają pierwsze tygodnie szkoły? Ja ciągle nie mam na nic czasu! Widziałyście już nowe limitki z Essence Wild Craft i Cartice Hollywood's Fabulous? Ja już się zakochałam!

Pozdrawiam,
Blond and wavy.


niedziela, 9 września 2012

Weekendowe zakupy!


Cześć kochane!
Niestety ciągle nie mam czasu na siedzenie przed monitorem (co w sumie złe nie jest), poznaję nowe miasto, które swoją drogą jest ogromne, kiedy już wpadnę do domu to jestem wykończona i jedyne o czym marzę to kąpiel i spanie. Dzisiaj więc pokażę wam jedynie małe zakupy, jednak wydaje mi się, że całkiem ciekawe, ponieważ marki, które wybrałam nie są dostępne w Polce!

Zacznę od kosmetyków:

Od przyjaciółki z Polski, która odwiedziła mnie w ten weekend dostałam szampon w kostce z Lush o nazwie TRICHOMANIA, który przeznaczony jest do włosów suchych lub kręconych. Muszę przyznać, że przepięknie pachnie kokosami! Ma odżywiać, wygładzać i regenerować włosy. Na pierwszym miejscu w składzie SLS, więc raczej nie będę używać go regularnie, ale na pewno niedługo coś o nim napiszę, bo już wzięłam się za testowanie!












Następnie popełniłam małe zakupy:

Wybrałam bazę pod makijaż P2, którą raczej będę nosić samą, z odrobiną pudru w strefie T, kosztowała mnie ona około 3,5euro. 

Właśnie kończył mi się korektor pod oczy, więc wybrałam Maybelline Instatn Anti-Age Effekt, pomimo, że produkt nie jest przeznaczony dla mojej grupy wiekowej zdecydowałam się na niego z powodu idealnego koloru i świetnego aplikatora, mam kolor 01 light.

Oczywiście nie mogłam zapomnieć o wejściu do KIKO. Ceny są niesamowicie niskie jak na tak wysokiej jakości kosmetyki! Niestety aktualnie jestem na odwyku kosmetykowym, więc pozwoliłam sobie tylko na błyszczyk. Wybrałam Extra Volume Lipgloss o numerze 14, kosztował 7euro za 6,5ml.






Kolor jest niesamowity, na ustach bardzo przypomina niebieski błyszczyk z Guerlain! Bardzo chciałabym pokazać go w akcji, jednak męczę się teraz z okropnymi zajadami i moje usta wyglądają bardzo nieestetycznie.

Teraz ciuchowe nabytki!
Oczywiście musiałam odwiedzić Primark, który kocham za najnowsze trendy i niewygórowane ceny! Skusiłam się na koszulę w panterkę, apaszkę w czaszki, naszyjnik i buty.



Oczywiście musiałam zawitać także w Hollisterze, w którym zakochałam się na wycieczce w Kanadzie. Ze sklepu wyszłam z czarno-białym sweterkiem, który będzie wyglądał świetnie do zwykłych trampek i jeansów.

Odwiedziłam także największe centrum handlowe Berlina KaDeWe, które jest takim niemieckim Harrodsem. Uważam, iż warto tam zaglądnąć nawet dla samego wystroju! Zapiera dech w piersiach. Podsumowując miałam bardzo udany weekend!

A jak wam minął weekend? Lubicie Primark? A KIKO? Koniecznie napiszcie w komentarzach!

Pozdrawiam,
Blond and wavy.

PS. W następnej notce spodziewajcie się recenzji płynu do demakijażu oczu z Balea.

środa, 5 września 2012

Alverde krem do ciała do skóry suchej "Migdał i herbaciana róża"

Cześć wszystkim!
Tak jak obiecałam, dzisiaj naskrobię trochę o moim pierwszym produkcie z DM-u, a mianowicie o kremie z Alverde do ciała do skóry suchej "Migdał i herbaciana róża".



Przeznaczenie:
Nawilżający krem do ciała o zapachu migdałów i róży herbacianej. Bogaty w naturalne substancje skład skutecznie pielęgnuje i odżywia suchą skórę. 

Cena i dostępność:
Niestety produkt dostępny jest tylko w drogeriach DM, czyli w Niemczech i Czechach. Jednak jeżeli jesteśmy już za granicą, to bardzo łatwo go dostać. Kosztuje mniej więcej 3-4 euro (przepraszam, ale zgubiłam paragon, a nie miałam czasu zajrzeć do DM) za tubkę o pojemności 200ml.

Zapach i wydajność:
Zapach jest dość słodki, bardzo wyraźnie czuć w nim migdały i różę, co mi za bardzo nie odpowiada, ponieważ nie przepadam za takimi nutami. Utrzymuje się on na skórze około pół dnia, co jest całkiem dobrym wynikiem. Jest bardzo wydajny, używam go regularnie od około 2 tygodni i została mi 1/3 opakowania.

Opakowanie i konsystencja:
Jak widać, krem jest w tubce, dzięki czemu łatwo wydobyć określoną ilość. Duży plus za higieniczność! Jest to typowy krem, nie za rzadki i nie za gęsty, łatwo się go rozsmarowuje i nie pozostawia na ciele tłustego filmu. Jedyną wadą jest to, że nie wchłania się natychmiastowo, tylko po paru minutach. 

Skład:

Jak widać skład jest bardzo fajny! Bałam się trochę tego alkoholu na samym początku, jednak na prawdę nie ma się czego obawiać!

Działanie i aplikacja: 
Oczywiście aplikowałam go na skórę standardowo, po każdym myciu. Skóra po zastosowaniu tego kremu jest widocznie nawilżona, miękka, wygładzona i odżywiona! Jednak znalazłam jeszcze jedno ciekawe zastosowanie dla tego produktu, a mianowicie kremuję nim włosy! Nakładam go na włosy na długości i pozostawiam na całą noc, rano myję włosy balsamem BDFM. Efekty? Idealnie nawilżone i wygładzone, lśniące włosy! Niedawno przeczytałam także o olejowaniu włosów na krem, nie miałam jeszcze okazji wypróbować tego sposobu, jednak zrobię to niebawem i na pewno opiszę na blogu.

Ogólnie, bardzo fajny produkt, jednak nie kupię go ponownie ze względu na zapach. Poszukam innej jego wersji :)


Słyszałyście już o tym kremie? Kremowałyście włosy albo olejowałyście na krem? Koniecznie napiszcie w komentarzach, jestem tego bardzo ciekawa!

Pozdrawiam,
Blond and wavy.

wtorek, 4 września 2012

DM-owy haul.

Cześć dziewczyny!
Jak już wcześniej pisałam, od pierwszego września mieszkam w Niemczech i wiecie, jak to z przeprowadzkami bywa, na nic nie ma czasu. Trochę już nie pisałam, dlatego postanowiłam dzisiaj naskrobać coś na szybko. Moje pierwsze zakupy w DM i Rossmannie, to tylko podstawowe produkty, na dłuższe szperanie między półkami nie miałam czasu. A kupiłam:


Jak widać kupowałam głównie produkty, które nie są dostępne w Polsce. Co ciekawe, BDFM ma całkowicie inną naklejkę (lewy górny róg), a także stoi na dziale z produktami dla dzieci, a nie tak jak w Polsce, z płynami do kąpieli, szukałam go dobre 15 minut! Dorwałam także limitkę Cherry Blossom Girl z Essence. A dokładnie puder do ciała z brokatem i rozświetlacz w sztyfcie.


I zbliżenie na Alverde i Balea:




Już około 2 tygodnie używam także balsamu do ciała z Alverde z migdałami i różą herbacianą do skóry bardzo suchej i myślę, że mogę już trochę o nim napisać. Więc spodziewajcie się recenzji w najbliższym czasie! Muszę także powiedzieć, iż znalazłam dla tego balsamu całkiem nowe zastosowanie, które na pewno spodoba się włososmaniaczką!


Jak wam mijają pierwsze dni września? Dorwałyście coś z limitki Essence? Koniecznie napiszcie w komentarzach! Ja tymczasem zabieram się za testowanie!

Pozdrawiam,
Blond and wavy.