piątek, 28 marca 2014

New in - pędzle ZOEVA Luxe Prime Set.

Cześć dziewczyny!

     W końcu są moje! Nawet nie wiecie jak długo zastanawiałam się nad ich zamówieniem, aż w końcu nadarzyła się odpowiednia okazja i dostałam je jako jeden z prezentów urodzinowych. W sumie nie miałam dokładnych typów, co do pędzelków, więc wybór padł na dość pokaźny zestaw z kosmetyczką o nazwie Luxe Prime Set.


     Daleko mi do profesjonalistki jeśli chodzi o makijaż, szczerze mówiąc, jestem zdecydowanym początkującym, dlatego wydaje mi się, że ten zestaw będzie dla mnie idealny. W jego skład wchodzą 4 pędzle do twarzy:


Od góry:
-101 Luxe Face Definer, do konturowania i pudru,
-102 Silk Finish, do podkładu,
-127 Luxe Sheer Cheek, do różu,
-142 Concealer Buffer, do korektora.

Plus 6 pędzli do makijażu oczu:


Od góry:
-317 Wing Liner, do malowania kresek,
-234 Smoky Shader, języczek do nakładania cieni i rozcierania,
-231 Petit Crease, do precyzyjnego rozcierania w załamaniu powiek,
-227 Soft Definer, do rozcierania,
-224 Luxe Defined Crease, do rozcierania i wykańczania,
-221 Luxe Soft Crease do perfekcyjnego rozcierania.

     Pędzelki przychodzą do nas z czarną kosmetyczką o różowym wmnątrzu, która jest wykonana bardzo solidnie. Jest też bardzo pojemna (24cm x 18cm). Spokojnie mieszczą się w niej wszystkie pędzle + kosmetyki, których używam do makijażu na co dzień. Już jestem w niej zakochana, nie wymienię jej na żadną inną!


     Cały zestaw kosztuje 75euro i jest dostępny na stronie zoeva-shop.de KLIK. Przesyłka doszła do Polski ekspresowo, po 3 dniach była już u mnie. Wszystko dokładnie zabezpieczone, by nic się w podróży nie zniszczyło i do tego jeszcze pięknie opakowane w czarny papier. Z tego co czytałam na innych blogach, to wszystkie zamówienie dochodzą równie szybko i bezpiecznie, więc myślę, że spokojnie mogę polecić ich stronę.


     Dopiero zaczęłam używać tego zestawu, więc jeszcze mało mogę o nim powiedzieć poza tym, że są bardzo miękkie i przy pierwszym praniu wszystko było dobrze. Pomiziam się nimi nimi jeszcze trochę i jak wyrobię sobie o nich jakąś opinię, to na pewno Wam napiszę. A Wy słyszeliście już o pędzlach ZOEVA?

Pozdrawiam,
Asia.

wtorek, 25 marca 2014

Lakier na wtorek #5: essie Find Me an Oasis z kostki z wiosennej kolekcji Resort 2014.

Cześć dziewczyny!

     Na wiosnę 2014 essie przygotowało dla nas wyjątkowo fajne zestawienie kolorów. W tej edycji limitowanej pojawiły się tylko 4 nowe lakiery, więc mogłam zamówić tylko kostkę z miniaturami, żeby mieć je wszystkie!


     Kostkę zakupiłam na stronie MAANI.pl, przesyłka doszła ekspresowo, zawartość nie uszkodzona  i do tego jeszcze dostałam tasiemkę do zdobienia paznokci gratis. Myślę, że to na pewno nie moje ostatnie zamówienie z tej strony! Już zbieram pieniądze na kilka lakierów z ZOYA. Jednak wracając do tematu, w kostce znalazłam 3 pastelowe odcienie (w tym jeden z delikatnym glitterem) i ciemny kremowy granat.





     Pierwszy z lewej to pastelowa brzoskwinka o kremowym wykończeniu i nazwie resort fling. Na żywo ma w sobie nutkę z neonowej pomarańczy. Myślę, że to będzie bardzo fajny kolor na plażę do opalonej skóry.













     Następny w kolejce to nudziak z brokatem o nazwie coctails & coconuts. W mojej kolekcji dawno nie pojawił się lakier o odcieniu nude, a ten jest po prostu uroczy! I do tego jeszcze ten brokat!















     Trzeci z kolei to under the twilight, ciemny granat o kremowym wykończeniu. Z całej czwórki on podoba mi się najmniej, ale zobaczymy, może pokaże swój urok po nałożeniu na paznokcie.









   


Ostatni w kolekcji jest find me an oasis, czyli kremowa biel z nutką błękitu i szarości. To zdecydowanie mój faworyt tej kolekcji! Uwielbiam biały kolor na moich dłoniach, ale ten trochę mi się już znudził, więc find me an oasis pojawił się u mnie w samą porę!


     Niestety formuła lakieru okazała się daleka od ideału. Byłam tym bardzo zaskoczona, ponieważ jest to mój pierwszy essie, któremu mam coś do zarzucenia. Lakier ma rzadką konsystencję, a do tego musiałam nakładać bardzo uważnie, ponieważ ma tendencję do tworzenia smug. Co gorsza, do pełnego krycia potrzebowałam aż 3 grubych warstw!


     Na szczęście czas wysychania jest w normie. Po aplikacji wydawało mi się, że najgorsze już za mną i teraz pozostało mi jedynie napawać się widokiem moich dłoni. Szczęście jednak nie trwało długo i już na drugi dzień lakier zaczął odpryskiwać!


     Ze zmywaniem nie było już żadnych problemów. Pomimo tylko wad, jestem pewna, że find me an oasis będzie gościł na moich paznokciach nie raz, ponieważ jak tu nie kochać takiego koloru?! Jestem w nim zakochana po uszy i coś czuję, że to będzie jeden z moich ulubionych lakierów na lato.





     A Wam jak widzi się ten kolor? Miałyście już problematyczne egzemplarze od essie? Który lakier z przedstawionej czwórki jest Waszym faworytem? Jestem ciekawa Waszego zdania! 

Pozdrawiam,
Asia.

piątek, 21 marca 2014

Mieszane odczucia po miesiącu z kuracją przeciw wypadaniu włosów RADICAL.

Cześć dziewczyny!

      Wróciłam! Tęskniłyście? Tak jak obiecałam, dzisiaj napiszę o moich wrażeniach po ukończeniu kuracji przeciw wypadaniu włosów Radical. Ampułki wcierałam sumiennie po każdym myciu, czyli co dwa dni. Niestety mam mieszane uczucia, jesteście ciekawe dlaczego? Zapraszam do lektury!



     Wcierka zapakowana jest w małe, szklane ampułki z plastikową zatyczką, którą trzeba oderwać przed użyciem. W opakowaniu znajdziemy także plastikowy lejek, który nakładamy na ampułkę, by ułatwić aplikację produktu. Cała procedura otwierania i aplikowania przebiega bezproblemowo. Na początku miałam obawy przed tym, iż ampułki są szklane i mogą się rozbić i zrobić mi krzywdę, ale nic takiego się nie stało, nawet jak kilka razy zdarzyło mi się ją upuścić na kafelki. Jedynie do czego mogę się przyczepić, to problem z wydobyciem końcówki wcierki z ampułki. Lejek jest dość wąski i pod koniec musiałam go odrywać i wylewać płyn prosto ze słoiczka.


     Jak już pisałam na początku, mam mieszane uczucia jeśli chodzi o ten produkt. Wcierki innych firm, które używałam w przeszłości, prawie zawsze gwarantowały mi zagęszczeniu włosów, zatrzymaniu ich wypadania i przedłużenia uczucia świeżości. Nigdy niestety żaden specyfik nie przysporzył mi wysypu baby hair. W przypadku RADICALa było dokładnie na odwrót. Włosy nie przestały wypadać, nie zagęściły się, ani nie pozostają świeże na dłużej, ale na mojej głowie wyrosło MNÓSTWO (!) baby hair. Teraz masując skalp czuję taką szczecinkę, jakby ktoś ogolił mi włosy maszynką. Już się boję, co to będzie jak one podrosną!


     Nie jestem zawiedziona, jednak liczyłam na inny efekt. Myślę, że ta wcierka będzie idealna dla dziewczyn, które chcą zagęścić swoje włosy. Ja natomiast wracam do mojego ulubieńca, czyli kuracji wzmacniającej Rzepa z Joanny. A wy stosowałyście już ampułki RADICALA? Jaka jest Wasza opinia?

Pozdrawiam,
Asia.