Cześć dziewczyny!
Oto kolejny post z cyklu "nowości". Dzisiaj będzie o tym, co nowego słychać pod moim prysznicem. Dość monotematycznie, ponieważ wszystkie produkty są od Balei, ale cóż zrobić, kiedy ta niemiecka marka co kilka miesięcy wprowadza do asortymentu nowe produkty w zaskakująco niskich cenach.
Balea balsam pod prysznic do bardzo suchej skóry, to po po prostu balsam do spłukiwania. Pierwsza na rynek wprowadziła tego typu produkt chyba Nivea i od tamtego czasu prawie każda marka ma go w swoim asortymencie. Nie używałam balsamów innych firm, więc nie mogę porównać, ale ten sprawuje się fajnie. Dzięki niemu mogę ograniczyć balsamowanie i nie muszę czekać na wchłonięcie przed nałożeniem piżamy. Na pewno nie zastąpi on zwykłego balsamu, ale przedłuży czas pomiędzy kremowaniem. No i do tego, idealnie zastępuje piankę do golenia!
Balea żel do mycia z solą z Morza Martwego o zapachy trawy cytrynowej wspaniale orzeźwia i rozbudza w upalne dni. Używam go głównie rano, dzięki czemu z pod prysznica wychodzę jak nowo narodzona. Nie wysusza skóry, a zapach długo się na niej utrzymuje. Moim zdaniem, jeden z fajniejszych żeli na lato.
Balea kremowy olejek/żel do mycia o zapachu brzoskwiniowym to nic innego ja odmienna wersja zapachowa moich ulubieńców, o których pisałam TUTAJ KLIK. Żele z tej serii to zdecydowanie moje ulubione mazidełka do mycia. A ta wersja pachnie po prostu obłędnie!
Proszę powiedzcie, że nie tylko ja muszę mieć pod prysznicem wybór minimum 4 różnych żeli, bo inaczej wydaje mi się, że nie mam się czym umyć? Każdy żel na inną porę dnia? Słyszałyście już o tych produktach? Ja tymczasem wracam do nauki!
Pozdrawiam,
Asia.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą do kąpieli. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą do kąpieli. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 8 lipca 2014
sobota, 28 września 2013
Balea- sole do kąpieli.
Cześć dziewczyny!
Uwielbiam wszystko, co pachnie i można dodać to, do wanny pełnej wody. Jeżeli jeszcze w jakimś stopniu działa nawilżająco lub zmiękczająco na moją skórę, jestem w siódmym niebie! Jesteście ciekawe czy pokochałam sole niemieckiej firmy Balea? Zapraszam do lektury!




PS. Przypominajka o rozdaniu, w którym możecie wygrać 9 (zrobionych przeze mnie) gumek TWISTBAND KLIK KLIK KLIK . Macie czas tylko do poniedziałku!
Uwielbiam wszystko, co pachnie i można dodać to, do wanny pełnej wody. Jeżeli jeszcze w jakimś stopniu działa nawilżająco lub zmiękczająco na moją skórę, jestem w siódmym niebie! Jesteście ciekawe czy pokochałam sole niemieckiej firmy Balea? Zapraszam do lektury!
Dostępne w 4 wersjach zapachowych i kolorach. Każda z nich ma identycznej wielkości kryształki i rozpuszcza się równomiernie w wodzie. Nie zauważyłam też zróżnicowanego działania na moją skórę, wszystkie w identycznie, choć minimalnie ją zmiękczają i powodują, że po wyjściu z wanny nie muszę używać balsamu. Jedna saszetka, to jedna kąpiel. Każda z saszetek kosztuje około 1 euro, więc nie jest to duży wydatek, a jak może umilić kąpiel, szczególnie teraz w szare, jesienne wieczory. Muszę jeszcze dodać, że nie brudzą wanny, jak np. kule z LUSH.
Balea Bademomente Atempause- jaśminowa przerwa.

O pięknym, nienachalnym jaśminowym zapachu. Po raz pierwszy spodobała mi się kompozycja, której główną nutą był własnie jaśmin. Zapchaj jest na tyle intensywny, że czuć go przez całą 15 minutową fioletową kąpiel (tak, woda ma cudny delikatny wrzosowy odcień!). Jest to zdecydowanie mój faworyt z całej czwórki, którego będę namiętnie używać!
Balea Bademomente Abendrot- zorza wieczorna.


Czerwona sól ma pomagać nam zasnąć. Jak dla mnie ten kwiatowy zapach był bardziej energetyzujący niż usypiający, ale również przypadł mi do gustu. Jest on najbardziej intensywny z całej czwórki, a kryształki barwią wodę na różowo.
Balea Bademomente Glucksrausch- upojenie szczęściem.

Mój największy zawód, spodziewałam się soczystego grejpfruta, a czułam raczej przeciętne i mało intensywne cytrusy, którym do świeżości grejpfruta było bardzo daleko. Zapach nie był jakoś wyjątkowo intensywny, a woda zabarwiła się na żółty kolor, który na myśl przywodził tylko jedno...
Balea Bademomente Traumgefluster- szepty pełne marzeń.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta sól. Spodziewałam się morskiego odświeżacza do powietrza, a poczułam delikatną morską, orzeźwiającą nutę, połączoną z uspakajającą mocą szumu oceanu. Nie czuję tam typowo morskiego ani kwiatowego zapachu. Nie potrafię go zidentyfikować, ale bardzo mnie uspokaja. Do tego barwi wodę na oceaniczny błękit i czuję się jak na wakacjach!
A Wy co lubicie dodawać do kąpieli? Miałyście już styczność z tymi solami? Koniecznie napiszcie w komentarzach!
Pozdrawiam,
Asia.
PS. Przypominajka o rozdaniu, w którym możecie wygrać 9 (zrobionych przeze mnie) gumek TWISTBAND KLIK KLIK KLIK . Macie czas tylko do poniedziałku!
środa, 6 marca 2013
Stenders kula musująca malina z jeżyną.
Cześć dziewczyny!
Ostatnio moje dni są bardzo długie i stresujące, dlatego gdy tylko nadarzy mi się wolna chwila, relaksuję się jak mogę. Ostatnio wpadłam do stacjonarnego sklepu marki Stenders i zaopatrzyłam się w pewnego umilacza kąpieli, a dokładnie mówiąc w kulę musującą o zapachu maliny z jeżyną. Kto nie marzy o wannie pełnej gorącej, pachnącej wody po długim stresującym dniu?
Ostatnio moje dni są bardzo długie i stresujące, dlatego gdy tylko nadarzy mi się wolna chwila, relaksuję się jak mogę. Ostatnio wpadłam do stacjonarnego sklepu marki Stenders i zaopatrzyłam się w pewnego umilacza kąpieli, a dokładnie mówiąc w kulę musującą o zapachu maliny z jeżyną. Kto nie marzy o wannie pełnej gorącej, pachnącej wody po długim stresującym dniu?
Jak widać na zdjęciu kula prezentuje się pięknie, w mocnych różowo-pomarańczowych kolorach. Musicie mi wierzyć na słowo, równie pięknie pachniała. Nie przypominało mi to jednak malin i jeżyn, bliżej było jej do cytrusów i melona. Po wrzuceniu do wanny, ten piękny zapach otulił całą łazienkę, nie był jednak duszący. A woda zabarwiła się dość mocno na pomarańczowo!
Na powierzchni wody można było dostrzec malutkie oczka olejku z pestek winogron (tak jak obiecał producent), a po wyjściu z wanny skóra była gładka i nawilżona na tyle, iż nie potrzebowała wsparcia ze strony innych kosmetyków. Co więcej, wanna była czysta po zwykłym opłukaniu ją wodą i nie musiałam jej szorować jak po niektórych kulach np. z Lusha. Jedynie co mi się nie podobało to cena. Za taką jednorazową przyjemność musimy zapłacić około 15zł. Jednak raz na jakiś czas można sobie pozwolić na takie luksusy! Polecam!
A Wy miałyście już styczność z kulami Stenders? Lub innymi kosmetykami tej marki? Jakie są wasze wrażenia? Koniecznie podzielcie się ze mną Waszymi sposobami na relaks! Czekam na komentarze!
Pozdrawiam,
Blond and wavy.
czwartek, 22 listopada 2012
Lush-owe umilacze kąpieli.
Cześć dziewczyny!
Jakiś czas temu wybrałam się na moje pierwsze zakupy do LUSHa. Wiele słyszałam na temat tej marki i równie często bywałam w ich sklepach, ale zawsze wychodziłam z pustymi rękami. A to ceny za wysokie, a to akurat mieszkałam w mieszkaniu bez wanny i chyba główny powód: słyszałam głównie negatywne opinie na temat LUSHowych produktów do włosów + w LUSHowych maskach do włosów można znaleźć SLS!
Wybrałam tą kule, ponieważ słyszałam o niej sporo dobrego. Pierwsze co rzuca się w oczy, to trzy kwiatki w górnej jej części i jej intensywnie różowy kolor. Co ciekawe, jest ona trochę mniejsza od standardowych kul LUSHa. Oczywiście zapach jest nieziemski i bardzo silny.
Po wrzuceniu do wanny od razu zaczyna musować:
Jak widać, barwi wodę na różowo, a na koniec niespodzianka: z kuli wydobywa się konfetti w kształcie serduszek! (tam na dnie, musicie się przyjrzeć)
Jakiś czas temu wybrałam się na moje pierwsze zakupy do LUSHa. Wiele słyszałam na temat tej marki i równie często bywałam w ich sklepach, ale zawsze wychodziłam z pustymi rękami. A to ceny za wysokie, a to akurat mieszkałam w mieszkaniu bez wanny i chyba główny powód: słyszałam głównie negatywne opinie na temat LUSHowych produktów do włosów + w LUSHowych maskach do włosów można znaleźć SLS!
Jednak ile można wchodzić do sklepu i nic w nim nie kupić? Ponieważ wieczory coraz dłuższe i zimniejsze, zdecydowałam się na coś, co umili moją rozgrzewającą kąpiel pod koniec dnia. A mianowicie dwie kule do kąpieli: Think Pink i Twilight.
THINK PINK:
Wybrałam tą kule, ponieważ słyszałam o niej sporo dobrego. Pierwsze co rzuca się w oczy, to trzy kwiatki w górnej jej części i jej intensywnie różowy kolor. Co ciekawe, jest ona trochę mniejsza od standardowych kul LUSHa. Oczywiście zapach jest nieziemski i bardzo silny.
Po wrzuceniu do wanny od razu zaczyna musować:
Jak widać, barwi wodę na różowo, a na koniec niespodzianka: z kuli wydobywa się konfetti w kształcie serduszek! (tam na dnie, musicie się przyjrzeć)
TWILIGHT:
Jest ona zdecydowanie większa od swojej poprzedniczki a jej różowy kolor delikatniejszy. W górnej części wytłoczone gwiazdki i księżyc. Producent zapewnia, iż lawenda zawarta w kuli zapewni nam spokojny sen.
I mała niespodzianka po wrzuceniu do wanny! Kula w środku jest niebieska i tworzy delikatną pianę!
W połączeniu z różowym powstają kosmiczne wzory! Jak kometa z ogonem:
Czy galaktyka spiralna:
A tak wygląda wanna po rozpuszczeniu się całej kuli:
Poprzez zmieszanie różowego z niebieskim woda staje się przyjemnie fioletowa + z ogromną ilością brokatu (czego niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciu).
Podsumowując jestem bardzo zadowolona z obu kul, jednak przy takiej cenie (5euro za sztukę) chciałabym czegoś więcej, niż tylko efektów wizualnych. Więcej ich nie kupię, ale tylko z tego powodu, iż chcę wypróbować inne rodzaje.
A wy miałyście kiedyś kule z LUSHA? Co o nich sądzicie? Znacie może jakieś tańsze odpowiedniki? Koniecznie napiszcie w komentarzach!
Pozdrawiam,
Blond and wavy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)